Powrót do aktualności

Nowe życie w starych fotografiach-część 5

Na tym kolorowym zdjęciu widać wnętrze jasnego pomieszczenia w którym z lewej strony widać maszyny produkcyjne a z przodu i z prawej strony widać napełnione worki.

W ostatnim odcinku wakacyjnego cyklu „Nowe życie w starych fotografiach” zapraszamy do wnętrza Pierwszej Krajowej Fabryki Wyrobów Drzewnych w Jaroszowicach. Powstały w latach 80. XIX wieku ceglany gmach zakładu zachował się do dzisiaj. Po trwającej blisko sześć lat renowacji i rozbudowie, w lutym 2012 roku w budynku uruchomiono hotel i centrum konferencyjne „Młyn Jacka”. Kolorowana przez Krzysztofa Sarapatę fotografia z początku XX wieku przedstawia zachodnią część hali produkcyjnej – w centralnej jej części, obok maszyn, znajdują się stosy wełny drzewnej, której produkcja była jedną ze specjalności przedsiębiorstwa. Specjalizowało się ono jednak przede wszystkim w produkcji amerykańskich kołków do butów.

Jeśli wierzyć legendzie, początki młyna na jaroszowickiej Zbywaczówce związane są z wygraną w karty…

W 1885 roku wadowicki drukarz i księgarz Franciszek Foltin (syn) (1856-1896) miał przy karcianym stole wygrać duże pieniądze od właściciela cegielni. Ten, nie dysponując odpowiednią gotówką, dług postanowił spłacić w cegłach, których zwycięzca otrzymał aż milion. Początkowo Foltin miał wybudować nową siedzibę dla drukarni ale ostatecznie w budynku wzniesionym rok później znalazła siedzibę fabryka kołków do butów oraz rurek do przewodów elektrycznych. Przed ceglanym gmachem kołkarni Foltin wybudował tartak.

Na początku XX wieku właścicielami zakładu produkującego amerykańskie kołki szewskie zostali Bernard i Salomon Barberowie. Trudno wskazać dokładną datę uruchomienia przez nich produkcji, ale na pewno stało się to przed 1912 rokiem. Wydany wówczas we Lwowie Skorowidz przemysłowo-handlowy Królestwa Galicyi w dziale „przemysł drzewny” wymienia bowiem Pierwszą Krajową Fabrykę Wyrobów Drzewnych, która specjalizowała się w wyrobie kołków szewskich, wełny drzewnej oraz „deszczułek i paczek transportowych”.

Bernard Barber był zamożnym kupcem, jednym z najstarszych obywateli wadowickiej gminy żydowskiej i długoletnim członkiem jej Rady Wyznaniowej. Prowadził sklep przy Placu Tadeusza Kościuszki, na tzw. Zbożnym Rynku, trudniący się handlem mąką, zbożem i „pokrewnymi płodami rolnymi”. Barber należał też do nielicznej w mieście początku XX wieku grupy abonentów telefonicznych!

W 1912 roku zakład zatrudniał 25 robotników. Produkcja w kołkarni, a później w młynie, opierała się przede wszystkim na napędzie wodnym. Woda doprowadzana była rowem o nazwie „Krzypopa”, w przypadku jej braku maszyny napędzane były mobilem parowym o mocy 55 koni mechanicznych.

Na placu zakładu znajdował się tartak, gdzie wykonywano obróbkę drzewa (tylko brzozowego), który potem cięto do dalszej produkcji. [- -] Zatrudnieni tam mieszkańcy pracowali w części zachodniej budynku. Byli to ludzie miejscowi: kobiety, mężczyźni. Wśród nich nie było zbyt wielu Żydów. [- -] Ich praca polegała na sortowaniu i pakowaniu ćwieków.

(Jaroszowicki Młyn. Historia młyna w Jaroszowicach, „Głos Podbeskidzia”, s. 26-27)

Kołkarnia zaopatrywała nie tylko miejscowych szewców, ale produkowała także dla odbiorców zagranicznych. Podczas I wojny światowej – ze względu za problemy zaopatrzeniowe i finansowe – zakład był czasowo zamknięty. Produkcję wznowiono w maju 1920 roku. Zmieniono wówczas nazwę przedsiębiorstwa na Pierwszą Małopolską Fabrykę Wyrobów Drzewnych „Bór” w Jaroszowicach, której biuro mieściło się w Wadowicach przy Placu Kościuszki 2. Do kierowania zakładem o kapitale 700 tysięcy marek polskich powołano spółkę. Dr Konrad Meus przypuszcza, w oparciu o analizę dokumentacji archiwalnej, że przedstawicielem spółki, a być może nawet jej dyrektorem, był Feliks Romaszkan, właściciel papierni. Fakt, że siedziba Zarządu mieściła się w Wadowicach sprzyjał kontaktom z ewentualnymi kontrahentami i  urzędami: miejskimi i powiatowymi. W 1920 roku z fabryki wysyłano przeciętnie jeden wagon kołków miesięcznie. Głównym rynkiem zbytu był Wiedeń, gdzie sprzedawano 75 % produkcji. Próbowano też szukać kontrahentów na Bałkanach. U progu lat 20. XX wieku zakład zatrudniał już 35 pracowników fizycznych – robotników niewykwalifikowanych i majstrów, oraz dwóch urzędników. Z badań dr. Meusa wynika, że dla fabryki był to okres bardzo trudny. Problemy finansowe i braki w zaopatrzeniu w niezbędne surowce: węgiel kamienny, celuloza, papier, doprowadziły do chwilowego wstrzymania działalności zakładu.

Na dużą skalę produkcja ruszyła po uruchomieniu młyna parowego.

Znajdujący się w południowej części Młyn bardzo szybko rozwinął swoją produkcję. Na początku działała tylko jedna para walców, potem jednak, wraz ze wzrostem produkcji, zwiększyła się ich liczba. Powiększała się też liczba gatunków wytwarzanej tam mąki. Zaopatrywali się w nią właściciele zakładów: andrutów i opłatków (panowie Mirocha i Jura z Wadowic), a także okoliczni piekarze i mieszkańcy. [- -] Zakłady były coraz potężniejsze. Właściciel [Salomon Barber – MW] snuł nowe plany powiększenia budynku.

(Jaroszowicki Młyn, op. cit., s. 27)

Okres prosperity przedsiębiorstwa skończył się wraz z wybuchem wojny. Związana z Barberami mieszkanka Jaroszowic wspominała po latach:

W firmie zawsze huczało, było głośno. Pewnego dnia jednak wszystko ucichło. Pojawił się inny dźwięk – niemieckich samolotów. Dla nas wszystkich zaczęły się trudne czasy… [- -]

[Barberowie] mieli ogromny majątek. Nikt chyba dokładnie nie wiedział ile posiadali [- -]. To było w 1944 roku. Pan [Salomon] Barber poprosił mnie wtedy o przysługę. Wiedział, że nie zdąży zabrać całego majątku. Chciał żebym przechowała jakąś jego część. Obawiałam się, że Niemcy mnie przyłapią na udzieleniu pomocy Żydowi. Z drugiej strony, to był mój przyjaciel, jeden z najbliższych. Zgodziłam się przechować trochę jego rzeczy. [- -] zostawił u mnie: parę mebli, ubrań, małą drewnianą skrzynkę pełną biżuterii oraz trochę sakiewek z pieniędzmi. Wszystko wynieśliśmy na strych.

(Jaroszowicki Młyn, op. cit., s. 27)

Salomon zdołał uciec do Związku Sowieckiego gdzie przeżył wojnę. Zaraz po jego wyjeździe Niemcy zniszczyli wnętrze młyna i wywieźli z niego maszyny. Wieść gminna niosła, że w budynku okupant składował broń i amunicję. Po zakończeniu działań wojennych Barber wrócił z rodziną do Jaroszowic.

Parę dni po przyjeździe [- -] przyszedł [- -] po swoje rzeczy. W podzięce za okazaną pomoc, ofiarował nam [- -] skrzyneczkę pełną wartościowych drobiazgów. Jest w niej pełno biżuterii, pieniędzy i [- -] na wewnętrznej stronie wieczka znajduje się podpis Barbera i podziękowania – [- -] „W podzięce za okazaną pomoc, składam W podzięce w ręce mych prawdziwych przyjaciół, skrzynkę z drobiazgami. Niech im służy zawsze pomocnie. Dzięki Wam, moi przyjaciele p. Barber A.”.

(Jaroszowicki Młyn, op. cit., s. 27)

Z jaroszowickim młynem związana jest okupacyjna historia inż. Zygmunta Ehrenhalta, jednego z nielicznych ocalonych z wadowickiego getta. Należał do grupy młodych Żydów, którzy na wieść o wybuchu powstania w getcie warszawskim postanowili szukać ratunku przed niechybną śmiercią. Wiadomość o powstaniu przyszła 25 kwietnia 1943 roku. Ehrenhalt, wówczas 17-letni chłopak, pracował w tzw. shopie, zlokalizowanym między ul. Młyńską a mostem kolejowym na Skawie. Był to zakład krawiecki, w którym Żydzi szyli mundury, peleryny i bluzy wojskowe dla Wehrmachtu.  Do kolumny idących do pracy podszedł Polak, były sierżant Wojska Polskiego Dworzański i powiedział: „Czy wy wiecie, co się dzieje w warszawskim getcie? Wybuchło powstanie, Żydzi walczą z Niemcami!”. Wiadomość rozeszła się w społeczności wadowickiego getta lotem błyskawicy. Do pierwszego spotkania młodych żydowskich konspiratorów doszło na strychu domu przy ul. Mydlarskiej. W kolejnych dniach rozpoczęli naukę zasad używania broni, zwrócili się także z prośbą o prowadzenie szkoleń z posługiwania się pistoletem do Arka Wainlesa-Kriszera, mającego za sobą służbę wojskową. Postanowili także nawiązać współpracę z organizacjami konspiracyjnymi po aryjskiej stronie.

Do tej misji został wytypowany Zygmunt (Zyga) Ehrenalt, który miał uzyskać kontakt za pośrednictwem zaprzyjaźnionego kierownika młyna w Jaroszowicach, Józefa Kamińskiego. Zyga dwukrotnie jeździł na rowerze do młyna, ale ostatecznie kontaktów z konspiracją nie udało się nawiązać. Te nocne wyprawy mogły skończyć się dla niego tragicznie – na wypadek zatrzymania przez Niemców miał więc powiedzieć, że jedzie do Jaroszowic po materiały stolarskie.

Mimo podejmowanych prób młodym wadowickim Żydom nie udało się ostatecznie rozwinąć działalności konspiracyjnej. W nocy z 9 na 10 sierpnia 1943 roku specjalny oddział SS przystąpił do likwidacji getta. Zyga Ehrenhalt przebywał wtedy w domu przy ul. Chopina. Gdy w drzwiach zobaczył funkcjonariuszy Gestapo rzucił się do ucieczki. Przerażony chłopak dotarł do znajomej rodziny Jasińskich na ul. Młyńskiej, gdzie ukrywał się przez dwa dni na strychu. Jasińscy skontaktowali go następnie z kierownikiem młyna – na pożyczonym rowerze, udając wracającego z pracy robotnika, Zyga dotarł do Jaroszowic. Aniela i Józef Kamińscy urządzili Żydowi kryjówkę w zrujnowanym kominie. Ehrenhalt spędził w niej dwa miesiące. Dni spędzałem na strychu – wspominał później – a nocami pozwalali mi zejść na dół, bym mógł się najeść. Jestem im bardzo wdzięczny, bo dzięki nim żyję. Z pomocą kierownika młyna Zygmunt dotarł później do Milówki, gdzie Polak o nazwisku Skowron załatwił mu pracę w zakładzie stolarskim. Ehrenhalt przeżył wojnę pod zmienionym nazwiskiem Jan Byrski.

Zygmunt nie był jedynym Żydem, któremu pomogli Kamińscy. W młynie ukrywał się także jego kolega Zygmunt Löwenberg, który uciekł kanałami z obozu koncentracyjnego Auschwitz i dotarł w pasiaku do Jaroszowic. Stąd, po kilku dniach, został przeprowadzony przez Skawę do księdza w Kleczy, ale tam został rozpoznany i po tygodniu musiał wracać do Kamińskich. Później, w przebraniu wędrownego kramarza, wyruszył do swoich krewnych na Węgry. Aniela, która posiadała stałą przepustkę umożliwiającą przekraczanie granicy na Skawie między Rzeszą a Generalnym Gubernatorstwem, przeniosła także przez placówkę graniczną roczne żydowskie dziecko. W 1983 roku, na wniosek Zygmunta  Ehrenhalta, Kamińscy (Józef pośmiertnie) zostali uhonorowani za pomoc niesioną Żydom  medalem ,,Sprawiedliwych wśród Narodów Świata” przez Instytut Yad Vashem.

W 1945 roku rozpoczęła się odbudowa zrujnowanego zakładu, którą Salomon prowadził wspólnie z Józefem Kamińskim. Udało się odnaleźć skradzione maszyny młyńskie i doprowadzić blisko 3,5-kilometrową linię elektryczną co umożliwiło wznowienie produkcji.

W 1946 roku Barber wyjechał do Izraela. Na wadowickim cmentarzu żydowskim pochowany jest jego syn, na nagrobku którego widnieje inskrypcja: „Drogi syn, młody, najdroższy potomek Praojców Azriel, Jerachmiel Barber syn Szlomo (Salomona) Chaima umarł w 1932 r. pozostawiając bliskich ze złamanym sercem”.

Nowymi właścicielami zakładu, który działał przez kolejne lata jako „Młyn elektryczno-walcowy” byli: Józef Kamiński i Rzycki. W zbiorach wadowickiego Muzeum Miejskiego zachował się szyld z tego okresu.

Nowy rozdział w historii ceglanego gmachu na jaroszowickiej Zbywaczówce rozpoczął się w roku 2006 i trwa do dziś – tym razem pod szyldem „Młyn Jacka”.

(JP-B, MW)

Opisy do ilustracji:

  1. Hala produkcyjna kołkarni, stanowiska do obróbki drewna dostarczonego z tartaku (zbiory Muzeum Miejskiego w Wadowicach).
  2. Hala produkcyjna kołkarni, maszyna do cięcia drewna (zbiory Muzeum Miejskiego w Wadowicach).
  3. Element napędu maszyn na zewnętrznej ścianie budynku (zbiory Muzeum Miejskiego w Wadowicach).
  4. Wnętrze hali produkcyjnej kołkarni. W głębi widoczne stosy wełny drzewnej (zbiory Muzeum Miejskiego w Wadowicach).
  5. „Młyn elektryczno – walcowy J. Kamiński i S-ka”, szyld z jaroszowickiego młyna (zbiory Muzeum Miejskiego w Wadowicach).
  6. Współczesna fotografia młyna (funpage Młyn Jacka Hotel & SPA).

Bibliografia:

Źródła drukowane

Skorowidz przemysłowo-handlowy Królestwa Galicyi, Lwów 1912.

Opracowania

Iwańska K., Cmentarz żydowski w Wadowicach, „Wadoviana. Przegląd historyczno-kulturalny”, nr 9, 2005, s. 89-114.

Iwańska K., Dzieje i kultura Żydów w Wadowicach w latach 1864 – 1945, Kraków 2016.

Jaroszowicki młyn. Historia młyna w Jaroszowicach, „Głos Podbeskidzia”, nr 10, 2007, s. 26-28.

Kępińska A., Cmentarz żydowski w Wadowicach, „Wadoviana. Przegląd historyczno-kulturalny”, nr 11, 2008, s. 66-86.

Księga pamiątkowa b. gmin żydowskich Wadowic, Andrychowa, Kalwarii i Myślenic, red. D. Jakubowicz, Tel Awiw 1968.

Meus K., Wadowice 1772-1914. Studium przypadku miasta galicyjskiego, Kraków 2013.

Meus K., Nowakowski A., Jaroszowice. Historia – Parafia – Szkoła. W 700. rocznicę Jaroszowic (1312-2012), Rzeszów 2013.

Studnicki G., Kto był kim w Wadowicach?, Wadowice 2004.

Wadowice. Kartki z rodzinnego albumu, red. P. Wyrobiec, Wadowice 2008.

Wadowice. W obiektywie czasu, Wadowice 2015.

Witkowski K., Witkowski M., Wpływ młynów wodnych na przekształcenia sieci hydrograficznej Wadowic i okolic, „Wadoviana. Przegląd historyczno-kulturalny”, nr 20, 2017, s. 100-113.

Wojenne losy rodziny rodziny Ehrenhaltów, rozmowa K. Iwańskiej z Zygmuntem Ehrenhaltem, „Głos Podbeskidzia”, nr 10, 2006.

strony internetowe

e-hotelarz.pl

hotelmj.pl

wadowice24.pl

wadowiczanie.pl

alt=""

Wadowickie Centrum Kultury © 2020. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Polityka prywatności

Wadowickie Środowisko Artystyczne 2020

Dziękujemy za przesłane zgłoszenie.

Po jego sprawdzeniu skontaktujemy się z Państwem

Skip to content